sobota, 19 października 2013

Kiedy jest inny niż myślisz ( G-Dragon - BigBang )

Mianhae. 
Mianhae.
Mianhae.

Brak weny, lekcje .. treningi . Dużo tych powodów, dla którego była tak długa przerwa, ale wracam ze scenariuszem ;;;;; . Wybaczone? :<


- Yah! JiYong! - krzyknęłaś z drugiego końca sali. 
Miałaś dosyć tego, że chłopak wyżywa się na kujonach i słabszych osobach. 
Wszyscy popatrzyli na ciebie jak na kretynkę. No tak , kto by miał odwagę postawić się temu ciołkowi? Właśnie ty. 

- Czego? - warknął chłopak i spojrzał na ciebie spod wymalowanych na czarno rzęs. 
- Przestań znęcać się nad ludźmi. Zachowujesz się jak ostatnia świnia - rzuciłaś wyrzucając do śmietnika butelkę po soku pomarańczowym. Usiadłaś na swoje miejsce, a Ji Yong podszedł do ciebie. 
Trzasnął rękoma o blat twojego biurka i nachylił się nad tobą. 

- Rozkazujesz mi? - wycedził przez zaciśnięte zęby. Prychnęłaś pod nosem.
- Oczywiście, że tak. A teraz usiądź grzecznie na swym zarozumiałym tyłku i daj chłopakowi spokój - spojrzałaś na stojącego na środku sali kujona z kartką na czole : " Kretyn" . 

- Siadaj .. kretynie - odezwał się wandal , a niski chłopak w okularach posłał ci wdzięczne spojrzenie i usiadł przy swoim biureczku . 

Uśmiechnęłaś się wrednie do Ji Yonga . 
- Lepiej ci? - warknął ponownie. 
- Nie ... siadaj na dupie i milcz. Nie chcę słyszeć twojego głosu - odparłaś po czym wyszłaś z sali trzaskając drzwiami. Poprawiłaś plecak i udałaś się do swojej szafki po czym poszłaś do klasy informatycznej na kolejną lekcję. 

Reszta dnia minęła ci dosyć szybko. Oczywiście nie obyło się bez karcących spojrzeń od uczniów.
Wiedziałaś, że o twoim występku będzie głośno co najmniej przez następny tydzień.
Wyszłaś z budynku szkoły i udałaś się prosto do domu swojej przyjaciółki. 

No cóż, projekt na historię sam się nie zrobi prawda? 
Siedziałyście teraz przed laptopem, szukając ciekawostek o Mieszku II Lambercie.
Cisza między wami była przerażająca, ale w końcu została przerwana. 

- Słyszałam o Yongu .. - odezwała się nagle twoja przyjaciółka. 
- Aish .. zamknij się . . . 
- No już .. podoba ci się .. wiem to ___ - odparła. Gdybyś miała w buzi sok to na pewno oplułabyś nim ekran laptopa. ŻE CO?!

- Że co?! - wrzasnęłaś.
- Oj .. no przecież wiem, że ci się podoba. 
- Jesteś kretynką. Myślisz, że jak go opieprzyłam to mi się podoba? - spojrzałaś na nią jak na downa. 
- Aniyo ... dobra .. nie ważne. Zabierzmy się za ten projekt - rzuciła. Przewróciłaś oczami tylko. 

Minęło zaledwie 1.5 godziny , a skończyłyście. 
- Dobra. Zostawiam ci to, a ty przyniesiesz go we wtorek arasso? - uśmiechnęłaś się szeroko.
- Yhh .. niech będzie , a teraz zmiataj, bo późno już - zaśmiałyście się, a ona odprowadziła cię do wyjścia. 

- To do poniedziałku - wyszłaś z jej mieszkania. Właśnie zaczął się upragniony dla wszystkich weekend. Mogłaś wrócić spokojnie do domu z myślą, że jak wejdziesz, nie będziesz musiała zabierać się do tej okrutnej pracy domowej . 

Było już ciemno, a ty musiałaś przejść przez najgorszą z uliczek w Seulu .. wcale ci się to nie uśmiechało, ale jakoś musiałaś wrócić. Innej drogi nie było. Weszłaś w ciemną alejkę. Dłużyła ci się ona niemiłosiernie. Nagle przystanęłaś widząc czyiś cień. Wiedziałaś, że to był chłopak ... siedział na krawężniku. To co zobaczyłaś sprawiło, że twoje serce stanęło. 

Do cienia dołączyła żyletka, którą trzymał w ręku. Nie chciałaś, żeby ktoś stracił życie na twoich oczach. Twój brak odpowiedzialności wygrał. Rzuciłaś się na chłopaka za rogiem i wyrwałaś mu ostre narzędzie, rzucając je gdzieś w bok. Zamknęłaś oczy, bojąc się, co teraz będzie. 

Nie poczułaś żadnego ruchu, ale wiedziałaś, że na nim leżysz . Na tym .. kimś. 
Zaczynało cię to niepokoić jeszcze bardziej. Otworzyłaś powoli oczy, a po chwili prawie ci wypadły.

- J-ji yong .. - szepnęłaś patrząc na chłopaka leżącego pod tobą.
- Zeszłabyś ze mnie z łaski swojej? - spytał zgryźliwie. 
Otrząsnęłaś się i przysiadłaś obok niego. Nadal nie mogłaś uwierzyć, że to na prawdę on. 

- C-co ty ... próbowałeś zrobić? - zająknęłaś się. 
- Nie twój interes - warknął, sięgając z powrotem po narzędzie , a ty tylko uderzyłaś go w rękę. Chłopak syknął z bólu.

- Kretyn - mruknęłaś pod nosem.
- Co ci do tego? Nienawidzisz mnie .. tak jak inni - w jednej sekundzie,
zrobiło ci się go żal. Wstałaś z miejsca i wyciągnęłaś do niego rękę, uśmiechając się serdecznie. 

- Rusz dupę, nie będziemy tu siedzieć. Mam w domu dużo kakaa. 
- Mwoh? - chłopak prychnął. 
- Chcesz czy nie? Nie będę tu sterczeć - odrzekłaś, a on momentalnie się podniósł. 
Zaczęliście iść przez tą mroczną alejkę, aż doszliście do twojego domu. Otworzyłaś drzwi. 
Było późno, ale twojej mamy nie było. No tak ... kolejne spotkanie biznesowe. 

Jak się jest właścicielem megakorporacji, to trzeba zostawać po nocach w pracy. 
Wskazałaś chłopakowi kanapę w salonie , a sama poszłaś do kuchni zrobić kakao. 
Nie zajęło ci to dużo czasu. 
Już po kilku minutach, wróciłaś z dwoma kubkami, z których wystawały pianki. 
Postawiłaś je na stole i pobiegłaś jeszcze po koc. Podałaś go Ji Yongowi. 

- Masz ... pewnie zmarzłeś - powiedziałaś. 
- Dzięki - mruknął pod nosem i okrył się czerwonym kocem. 

- Na prawdę ... masz problemy? - zaczęłaś temat. Wiedziałaś, że on nie chce o tym rozmawiać, ale chciałaś się dowiedzieć czegoś o nim . 

- Ciężko to zauważyć prawda? - uśmiechnął się kpiąco pod nosem, a łzy napłynęły mu do oczu. 
Obserwowałaś go bacznie, każdy jego ruch. 

- Po twoim codziennym zachowaniu? Tak. 
- W-wiem ... ja tylko ... nie mam na kim się wyżyć. Nie mam komu powiedzieć, jak strasznie się czuję. Nie mam rodziny, nie mam przyjaciół - schował twarz w dłoniach. 
Co mogłaś zrobić? Po prostu przytuliłaś go z całej siły , a w odpowiedzi usłyszałaś cichy chichot.

- Zamknij mordę - ucięłaś krótko. 
- To jest zabawne ... rano mnie ochrzaniasz i oczerniasz, a teraz mnie przyjmujesz i pocieszasz.

- Co w tym dziwnego? Wtedy tamten chłopak był słaby .. teraz ty jesteś słaby ... łatwo to zrozumieć nie uważasz? - wyjaśniłaś mu , a on przytaknął i upił łyk kakaa. 

- Dobre .. - powiedział, a ty uśmiechnęłaś się delikatnie. 
- Nie czuj się słaby Ji Yong ... - rzuciłaś nagle. W pewnej chwili ... naszło cię na sprawdzenie pewnej rzeczy. Złapałaś jego ręce i podwinęłaś znienacka rękawy jego bluzy. 
Łzy mimowolnie napłynęły ci do oczu. 
Chłopak spuścił wzrok zawstydzony. Czuł się strasznie z tym, że to widzisz.

- T-to ... nic - powiedział cicho. 

- T-ty kretynie. Aish .. czekaj tu .. - otarłaś łzy i pobiegłaś do łazienki po apteczkę. Wyjęłaś stamtąd bandaże i delikatnie owinęłaś je wokół przemytych wcześniej ran na jego rękach. 

- Komawo - powiedział gdy już skończyłaś. 
- Nie rób tego nigdy więcej . Nie pozwalam ci - ucięłaś. 

- Arasso - westchnął cicho - powinienem się już zbierać - dopił kakao i wstał. 
- Dobrze ... - zrobiłaś to samo i odprowadziłaś go do drzwi. Przytuliłaś go mocno na wyjściu. 
- Dziękuję za wszystko ... s-spotkamy się jutro? - spytał z nadzieją. 

- Napiszę do ciebie ... - odparłaś , a on pomachał ci delikatnie i wyszedł. Zamknęłaś za nim drzwi. 
Było ci przykro , źle. Marne szanse, żebyś tego dnia, zasnęła spokojnie. 
Jak przypuszczałaś, tak było. Godzinę później , położyłaś się do łóżka, ale nie mogłaś nawet zmrużyć oka. Co by było gdybyś nie szła tą alejką? Wszystko by wyglądało tak, jak tego samego dnia rano.

Traktowałabyś go jak ostatniego egoistę. W sumie ... był egoistą, ale on ... po prostu chciał zrozumienia. A ty ... postanowiłaś mu je dać. 

Następnego dnia, obudziłaś się kompletnie niewyspana. Całą noc męczyła cię ta cała sytuacja.
Zwlokłaś się z łóżka i poczłapałaś w swoich różowych kapciach do łazienki. 

- I jak ty wyglądasz maszkaro? - powiedziałaś sama do siebie, wbijając zażenowany wzrok w lustro. Miałaś wrażenie, że zaraz po prostu pęknie. 
Chwyciłaś za szczoteczkę i umyłaś zęby po czym rozczesałaś włosy. 
Pobiegłaś się ubrać, a potem napisałaś do Ji Yonga. 

Umówiliście się na punkt 11.00 . Zjadłaś na śniadanie kilka naleśników i wypiłaś szklankę soku pomarańczowego... jak zawsze. Wyszłaś z domu około 10.43 i udałaś się na pobliskie, opuszczone boisko do koszykówki. 

Chłopak już tam był. Siedział na środku betonu, bawiąc się butelką po tymbarku. 
Usiadłaś przed nim po turecku . 

- A więc jestem - uśmiechnęłaś się wesoło. 
- Dobrze - pierwszy raz ujrzałaś jego szczery uśmiech. Twoje serce po prostu skakało z radości widząc, że jest szczęśliwy. 

- J-jak ci się spało?
- Okropnie - rzekł w prost. Pokiwałaś głową na znak zrozumienia. 
- Myślałem o wszystkim.
- Ja też 

- I doszedłem do pewnej rzeczy - zamyślił się na chwilę. 
- Hm? O co chodzi? 
- Lubię cię - spojrzał w twoje oczy. 
Od razu spłonęłaś rumieńcem. Nie dlatego, że właśnie wyznał ci swoje uczucia, ale ze wstydu.
Do cholery! On robił kreski lepiej od ciebie! 

- W-w jakim sensie?
- Yah... nie karz mi tego mówić - odparł, a ty uśmiechnęłaś się lekko. 
- Nie wiem co powiedzieć .. 

- Nic nie mów ... po prostu się mną zaopiekuj. Spraw, bym był szczęśliwy - spuścił wzrok, a ty przytuliłaś go mocno. 

- Już nigdy nie zapłaczesz. Obiecuję . 

-------------------------------------------------------------------------------------
Scenariusz dla Ruda ^^ . 
No tak .. jakoś to napisałam. 
Mam nadzieję, że takie .. cuś, przypadło ci do gustu. 

Hanae.