sobota, 1 marca 2014

Nie odchodź aniele (Kris - EXO-M)

NOTKA AUTORSKA ;-; 
(proszę o przeczytanie :> ) 
 Jak widzicie, zamknęłam kolejkę bardzo szybko. 
Zrobiłam to, ponieważ nie chciałam, aby sytuacja z poprzedniej kolejki się powtórzyła. 
Mianowicie, poprzednim razem miałam baaardzo dużo zamówień i napisanie wszystkiego zajęło mi około 2 lub 3 miesięcy. Wiele osób nawet nie zobaczyło swoich zamówionych scenariuszy ;-; . 
Druga sprawa, ten scenariusz będzie trochę inny niż wcześniejsze. 
Będzie o tematyce fantasy, więc mam nadzieję, że taki scenariusz Wam odpowiada, a tym bardziej Moo DoRa ;-; . Tak wiem, fantasy z Krisem, na pewno zryje mózg XDD .
Przejdźmy do opowiadanka ^^ . Miłego czytania ~ ♥ . 

- Kris! - krzyknęłaś z daleka, biegnąc korytarzem i machając w górze kawałkiem papieru.
Podbiegłaś do blondyna cała w skowronkach, a on uśmiechnął się na twój widok.
 - Dobrze cię widzieć. Co tam masz? - wskazał na kartkę. Przytknęłaś mu ją do twarzy tak, że nic nie widział. 
 - I co?! Dostałam 5+ ! A ty we mnie nie wierzyłeś - oburzyłaś się, a Yi Fan wziął od ciebie sprawdzian. Byłaś z siebie najzwyczajniej w świecie dumna. 
- Poradziłaś sobie bez mojej pomocy? Z fizyką? Co? - pytał z niedowierzaniem.
- Tak! I należy mi się nagroda! - uśmiechnęłaś się szeroko.
- Hm? Co byś chciała? 
- Musisz przyjść na moje urodziny, za tydzień - powiedziałaś, a uśmiech z twarzy Krisa, zaczął powoli znikać. Nie wiedziałaś czemu.

- Przecież i tak bym przyszedł ... 
- Aish, ty to potrafisz wszystko zepsuć - oburzyłaś się z lekka.
- Ale mnie kochasz - znowu uśmiechnął się szeroko. Miał rację. 
Szkoda, że w tym momencie miał na myśli tylko przyjaźń. Wu zawsze był przy tobie,
bronił cię i pomagał ci we wszystkim. Ludzie w szkole 
często dokuczali ci z tego powodu, a dokładniej z tego, że masz "ochroniarza". 
Jednak ty kompletnie ich ignorowałaś lub odpowiadałaś im zgryźliwie. 

- Bez dwóch zdań - posłałaś mu słaby uśmiech. - Wpadniesz po lekcjach? 
- Ne, jak zawsze. 
- Spotkamy się przy wyjściu. Do zobaczenia! - krzyknęłaś odbiegając i machając do niego. 
Od razu pobiegłaś na geografię. To była twoja ostatnia lekcja tego dnia. 
Przez cały czas siedziałaś bezczynnie, wgapiając się w tykający zegar
i rozmyślałaś o Krisie. Dokładniej o jego reakcji na twoje urodziny, nie rozumiałaś tego kompletnie. Miałaś szczęście, że siedziałaś w ostatniej ławce i nauczycielka nie zauważyła, jak bujasz w obłokach. W końcu lekcja dobiegła końca, o czym oznajmił wszystkim dźwięk dzwonka. Wyrwałaś z sali jako pierwsza, niemal rzucając się na drzwi, pozostawiając swoją klasę w osłupieniu.

Szybkim krokiem ruszyłaś prosto do wyjścia ze szkoły i już z daleka zauważyłaś czekającego na ciebie blondyna. Podeszłaś do niego szybko i uczepiłaś się jego ramienia. Chłopak od razu się zreflektował. 

- Już jesteś. Chodźmy - uśmiechnął się lekko, a ty kiwnęłaś głową. 
Cały czas szliście w ciszy. Nie miła atmosfera. Pogoda była ładna i dobrze było przejść się na piechotę do domu w taki dzień jak ten. 
Yi Fan nucił coś pod nosem, a ty tylko rozglądałaś się to w prawo to w lewo, obserwując ludzi spieszących się gdzieś lub dzieci bawiące się na placu zabaw. 
Wciągnęłaś głęboko powietrze.

-Kris...
- Ne?
- Nic po prostu ... jesteśmy na miejscu - obdarzyłaś go uśmiechem i otworzyłaś drzwi wejściowe od domu. Wpuściłaś chłopaka do środka. 
Od razu udaliście się do twojego pokoju. 
Rodziców jak zwykle nie było w domu, nic specjalnego. Cały czas pracowali, a ty już zdążyłaś do tego przywyknąć przez tyle lat. Miałaś Krisa i to ci w zupełności wystarczało. 

Opadłaś od razu na krzesło i zaczęłaś się na nim bujać. 
Ta cisza między wami była dla ciebie zbyt niezręczna, musiałaś to przerwać.

- Więc...może chcesz coś zjeść?
- Chętnie.
- To chodź - złapałaś go za rękę i pociągnęłaś w stronę kuchni.
Przyjaciel poszedł posłusznie za tobą. Zaczęłaś wyciągać różne składniki z lodówki i szafek. 
- Hm.. naleśniki? - zgadł Wu.
- Ne. Masz ochotę? 
- Na twoje zawsze - zaśmiał się, a ty z nim. Od razu zabraliście się do roboty. 
Szczerze mówiąc jedyne co umiałaś zrobić w kuchni to naleśniki lub kisiel ... ewentualnie stłuczenie czegoś, co zdarzało się dosyć często. 

Parę składników, mieszanie, smażenie i gotowe. 
Zasiedliście razem do stołu. Śmiałaś się z "dzieł" jakie Kris tworzył z dżemu na naleśnikach. 
Ta artystyczna dusza. Tak upłynęło wam całe popołudnie. Obejrzeliście film, zjedliście, pograliście trochę na konsoli. Jeszcze nigdy nie widziałaś, żeby Wu Fan był tak dziecinny, a przecież wygląda na tak poważnego. Nie spodziewałaś się tego po  nim.

- Będę się zbierał - powiedział po jakimś czasie. - Późno już.
- Arasso...Dobrze, że przyszedłeś. Dobrze się bawiłam - uśmiechnęłaś się szeroko. 
- Ja również. Kiedy twoi rodzice będą?
- Nie wiem ... powinni niedługo wrócić. No już, zmykaj, bo będziesz musiał wracać bardzo późno po ciemku, a tego nie chcemy.
- Ty wyganiasz mnie? No nie wierzę - zaśmiał się. 
- A żebyś wiedział! Dobranoc kolego - pocałowałaś go przelotnie w policzek, wypchnęłaś Krisa za drzwi i zamknęłaś je za nim. Uśmiechnęłaś się sama do siebie i zaczęłaś skakać z radości po całym domu jak wariatka. W końcu nikogo nie było to po co miałabyś się powstrzymywać. 

Nareszcie calutki tydzień wolnego, a zaraz po nim twoje 16 urodziny.
Przerwa minęła ci bardzo szybko. Niestety nie mogłaś spotykać się z Wu, ponieważ wyjechał na ten czas z rodzicami za granicę.  W końcu nadszedł ten upragniony dla ciebie dzień. 
Wszystko przyszykowałaś: przekąski, serpentyny, baloniki, muzykę oraz dwa śpiwory, ponieważ Kris miał zostać na noc. 

Wieszałaś właśnie ostatni balon, kiedy usłyszałaś dzwonek do drzwi.
Od razu rzuciłaś się w ich stronę i otworzyłaś je.

- Wszystkiego najlepszego - Yi Fan przytulił cię mocno i wręczył ci prezent.
- Komawo ... zapraszam do środka - uśmiechnęłaś się i zamknęłaś za nim drzwi.
- Woah ... wszystko przygotowałaś - rozejrzał się wokół, dostrzegając dekoracje.
- Chciałam, żeby wszystko było idealne.
- I jest. No dobra, szybko otwórz prezent - ponaglił cię.
- A-ale już? 
- Tak! Już! - podał ci znowu torebkę z prezentem.
Wzięłaś ją od niego i zajrzałaś do środka. Uśmiechnęłaś się szeroko, wyciągając z niej szklaną, przezroczystą figurkę w kształcie aniołka.

- Jest śliczna! Dziękuję Krisu.. - zwróciłaś się do niego nieco "pieszczotliwie".
- To nic... na prawdę. 
- Oj nie takie nic! No dobrze, to co robimy najpierw? - i zaczęła się zabawa. 
Wszystko szło tak jak zaplanowałaś, było idealnie. Skąd mogłaś wiedzieć, że ktoś kogo tak bardzo kochasz "zabije" ten dzień, że uczyni go najgorszym jaki przeżyłaś?

Nie wiedziałaś ile godzin minęło 2-3? Zbyt dobrze się bawiliście byś miała czas, aby patrzeć; na przemijające szybko godziny. Właśnie tarzaliście się razem ze śmiechu, kiedy Kris nagle spoważniał.

- ____ ... - zaczął.
- Ne? - usiadłaś na przeciwko niego z uśmiechem na ustach.
- M-musimy porozmawiać - podrapał się po karku, spuszczając wzrok. Spojrzałaś
na niego, przekrzywiając lekko głowę. Mnóstwo dziwnych scenariuszy przeszło ci przez myśl.

Chłopak nagle wstał.
- Dzisiaj widzimy się po raz ostatni. Odchodzę.
- S-słucham?
- Skończyłaś 16 lat, nie potrzebujesz mnie już. Wybacz, że robię to w twoje urodziny, ale muszę. To koniec naszej znajomości - Yi Fan wstał, pocałował cię w czoło i wyszedł. Po prostu wyszedł i zostawił cię samą ze łzami w oczach. Kiedy zrozumiałaś co właśnie usłyszałaś, zerwałaś się z miejsca i wybiegłaś pędem z domu, licząc na to, że on nadal tam będzie, że jeszcze zdążysz go złapać i żądać jakichkolwiek wyjaśnień. 
Rozejrzałaś się dookoła. Zero. Ani chłopaka, ani żadnego śladu po nim. Odszedł na zawsze i już nigdy nie wróci. Łzy spłynęły po twoich policzkach. Wpatrywałaś się teraz w dal, czekając na cud, że może za chwilę wróci i powie, że to był tylko głupi żart. 
Jednak nic takiego się nie stało. Wyciągnęłaś z kieszeni telefon. Od razu znalazłaś numer do Wu i zadzwoniłaś. Poczta głosowa. Wybrałaś numer kolejne 27 razy i za każdym to samo.

Ta sytuacja była dla ciebie niezrozumiała. Po tylu latach znajomości on po prostu wyszedł? 
Była jeszcze jedna nadzieja, że spotkasz go w szkole. 

Następnego dnia obudziłaś się z rozmazanym makijażem i "workami" pod oczami.
Doprowadziłaś się jakimś cudem do ładu i wyszłaś z domu. 
Pognałaś czym prędzej do szkoły, a dokładniej do sekretariatu. 

- Uhm...przepraszam - zwróciłaś się do 40 letniej kobiety, siedzącej za biurkiem.
- W czym mogę pomóc młoda damo? - uśmiechnęła się. 
- Czy był tu może dzisiaj Wu Yi Fan? - spytałaś z nadzieją, że może nie odszedł ze szkoły.
- Przepraszam, kto? 
- Wu Yi Fan. Blondyn, wysoki, rok starszy ode mnie. Uczęszcza do tej szkoły.
- Przykro mi. Na prawdę nie mam pojęcia o kim mówisz, pierwsze słyszę o takim uczniu.
- To niemożliwe! Pomagał chętnie w bibliotece i często przychodził tu po kserówki dla klasy, był przewodniczącym szkoły!
- ______ czy czasami ci się coś nie uroiło? Dobrze się czujesz? - tego już było za wiele. Miałaś dość.
- Faktycznie trochę boli mnie głowa ... powinnam wrócić do domu - przyznałaś jej rację, tak dla świętego spokoju. Nie chciałaś być postrzegana za chorą psychicznie, chociaż w sumie teraz już sama w siebie zwątpiłaś. 

- Tak, racja. Czy to już wszystko?
- Ne, bardzo pani dziękuję - odparłaś, wymuszając uśmiech i wyszłaś z pomieszczenia. 
Jak to go nie zna? Yi Fan, przewodniczący szkoły... każdy go znał. Miałaś mętlik w głowie. Jeszcze jednym sposobem było zapukanie do jego drzwi. 
Wyszłaś ze szkoły i ruszyłaś prosto na przystanek autobusowy. Stamtąd pojechałaś pod dom przyjaciela. Stanęłaś tuż przed wejściem i zastukałaś kilka razy. 

Otworzyła ci nieznajoma kobieta.

- Annyeonghaseyo .. bardzo przepraszam za najście, ale czy zastałam Wu Yi Fana?
- Przepraszam, kogo? - znowu usłyszałaś to pytanie. 
- Mieszka tutaj z rodzicami Wu Yi Fan ...
- Pierwsze słyszę. Mieszkam tu od urodzenia - odparła kobieta.
- Dobrze, dziękuję i jeszcze raz przepraszam - ukłoniłaś się i odeszłaś. Kris zniknął z życia wszystkich z dnia na dzień, jak to w ogóle było możliwe? 

Wróciłaś do domu cała załzawiona. Rzuciłaś spakowanym plecakiem w kąt i weszłaś do swojego pokoju. Uniosłaś lekko wzrok i stanęłaś jak wryta. 

- Yi Fan... - powiedziałaś ledwo słyszalnie i rzuciłaś się na chłopaka. 
Zaczęłaś okładać go pięściami wylewając łzy. - Ty egoistyczny dupku! - wrzasnęłaś. 

- ______ uspokój się - chłopak złapał cię za nadgarstki i spojrzał na ciebie. 
- Dlaczego odszedłeś i wróciłeś? Niczego nie rozumiem! - krzyknęłaś znowu. To wszystko cię już przerastało.

- Wystarczyła jedna noc abym zatęsknił, chciałem cię zobaczyć, ale nie mogę zostać.
- Jak to nie?! 
- Daj mi wytłumaczyć - odparł spokojnie.   
- Więc słucham - opanowałaś się nieco. 
- Możesz mi nie uwierzyć, ale jeżeli będę się z tobą spotykał, będziesz w wielkim niebezpieczeństwie... - spojrzałaś na niego jak na idiotę. Jakie znowu niebezpieczeństwo? - Masz już 16 lat i według kodeksu, nie potrzebujesz już mojej opieki...
- Chwila moment - przerwałaś mu. - O czym ty mówisz? 
- Nie jestem człowiekiem _____ ... - powiedział bardzo cicho, ale słyszalnie. Parsknęłaś śmiechem, ale widząc jego powagę od razu się ogarnęłaś.

- Nie żartuj sobie ze mnie. 
- Mówię samą prawdę. 
- Więc kim jesteś? 

Chłopak rozejrzał się po pokoju, a jego wzrok przykuła figurka, którą od niego dostałaś.
Patrzał na nią, póki nie zrozumiałaś tej aluzji. 

- O nie nie nie ... - zaczęłaś zaprzeczać w szybkim tempie. - To niemożliwe. 
- Nie wierzysz mi? 
- Oczywiście, że nie! - krzyknęłaś. 
- Więc udowodnię ci, że jestem aniołem. 
- Proszę bardzo, czekam - odparłaś zgryźliwie. Nie wiedziałaś, co chce zrobić.
Kris pociągnął cię za rękę i wyszedł razem z tobą z mieszkania.
Ciągnął cię w nieznaną ci stronę. 
Nie miałaś siły się opierać, chciałaś się dowiedzieć, o co chodzi w tym wszystkim.
Anioł? Jasne. 

Staliście teraz przed najwyższym budynkiem w Beijingu.
- Po co tu przyszliśmy? - spytałaś, spoglądając niepewnie na blondyna.
- Zobaczysz. Jedziemy na górę - odparł. Weszliście razem do budynku, a następnie wjechaliście windą na samą górę, na dach.

Wiatr na samej górze dawał się we znaki. Wiało niemiłosiernie. Miałaś wrażenie, że zaraz się przewrócisz. Stąd mieliście idealny widok na całe miasto. Rozmyślałaś tak i patrzałaś w przestrzeń, kiedy Wu przerwał ciszę. 

- ______.
- Ne?
- Teraz na pewno mi uwierzysz - chłopak stanął na samej krawędzi budynku. 
- Wu Yi Fan! Nie pogrywaj tak i odejdź stamtąd! - wrzasnęłaś.
Przyjaciel tylko uśmiechnął się ... kpiąco? 
Cofnął jedną nogę poza krawędź wieżowca. Rzuciłaś się w kierunku chłopaka, 
ale było już za późno. Po prostu rzucił się do tyłu.
Krzyknęłaś przerażona, wyciągając gwałtownie rękę przed siebie. 
Bałaś się wychylić, miałaś lęk wysokości. Cofnęłaś dłoń i spojrzałaś w niebo. 
Eottoke? 
Nagle ujrzałaś coś, co tylko mogło ci się przyśnić. 
Blondyn, najzwyczajniej w świecie, unosił się w powietrzu.
Otworzyłaś szeroko oczy, kiedy on znów stanął koło ciebie.

- T-to ... przecież to niemożliwe... - szepnęłaś, wbijając w niego zszokowany wzrok. 
- Wiesz co widziałaś. Wierzysz mi teraz?
- Tak.
- Sytuacja jest na prawdę poważna. Szczerze, jestem twoim aniołem stróżem. Miałem za zadanie pilnować cię na każdym kroku. Jednak w naszym kodeksie wyraźnie stoi, że gdy podopieczny skończy 16 lat, trzeba go opuścić. Jeżeli nie odejdę, demony wrócą, ponieważ będę bezsilny, a kiedy cię zostawię, one również cię zostawią. Wiem, to pokręcone, ale tak jest - wyjaśnił.

- D-demony? 
- Owszem. 
- Dlaczego ja? Czego one chcą?
- Każdy człowiek, na którym im zależy, nie zostaje wybrany przypadkowo, ale my nie wiemy co nimi kierowało. Wiemy tylko, że wybranym przydziela się anioła, każdemu jednego. 
Przybieramy postać człowieka i udajemy, że jesteśmy normalni jak oni. 

- To dlatego byłeś ze mną cały ten czas? 
- Ne. 
- Ale czemu ... czemu ci, których pytałam dzisiaj o ciebie, nie wiedzieli kim jesteś? 
- Zostałem usunięty z ich pamięci zaraz po twoich urodzinach, ponieważ moje życie tutaj powinno się już skończyć, a jednak stoję tu, bo nie potrafię odejść. 

- Więc oni nawet nie wiedzą, że istniejesz?
- Nie. Do mózgów została im wprowadzona inna historia, jakby w ogóle mnie nie było. 

- Czemu ja cię pamiętam? 
- Chcesz wiedzieć o niebo za dużo. Wystarczająco ci powiedziałem.
- I co teraz? Odejdziesz? - spytałaś z nutką nadziei, że może tego nie zrobi.
Chłopak tylko podszedł do ciebie i objął cię swoimi ramionami. 
- Nigdy. Coś wymyślimy, obiecuję. 

Minął może tydzień. Cały czas byliście razem, jednak wiedziałaś, że najgorsze jeszcze przyjdzie.
Świadczyły o tym nocne stukania do twojego okna, drzwi, roki w twoim mieszkaniu, kiedy byłaś tam sama oraz nieznajome krzyki w twojej głowie. 
Przetrwałaś to wszystko, chociaż strasznie się bałaś. 

W końcu nadszedł ten dzień. Siedziałaś z Krisem u siebie w domu i oglądaliście telewizję, kiedy nagle usłyszeliście dzwonek do drzwi. Wstałaś z kanapy i ruszyłaś leniwie do drzwi.
Otworzyłaś je, a kilka ubranych na czarno postaci odepchnęło cię i weszło w głąb mieszkania.
- Yah! Co jest?! - krzyknęłaś. 
Poszłaś za nimi, a obrazek, który zastałaś wcale ci się nie spodobał.
Jedna z osób trzymała twojego przyjaciela za kołnierzyk od koszuli, po czym rzuciła Krisem o ścianę, na co ten syknął z bólu.

- _____ uciekaj - powiedział cicho Yi Fan, widząc jak patrzysz na to wszystko.
- Zostawcie go w spokoju!
- To demony, nie wiesz z kim zadzierasz! - krzyknął do ciebie Wu. - Chodzi im o mnie, nie o ciebie!
Cztery potworne twarze zwróciły się do twojej osoby. Jedna z nich wyciągnęła rękę w kierunku zbolałego blondyna, na co ten jeszcze bardziej się skulił, a krew wypłynęła z jego wargi. 

Nie wiedziałaś co oni mu robią...krzywdzą go mentalnie? Nie wiedziałaś także, co masz teraz zrobić. Po prostu kucnęłaś i zwinęłaś się w kłębek z bezradności. Nie patrzałaś na to co się dzieje. 
Słyszałaś tylko okrzyki bólu. Zatknęłaś uszy, ale na nic się to nie zdało. 

Nie miałaś pojęcia ile czasu minęło, ale odczuwałaś to tak, jakby przeminęły całe wieki.
Wrzaski ustały. Otworzyłaś powoli oczy i usłyszałaś trzask drzwiami. Wyszli. 
Spojrzałaś na Yi Fana. Krew lała się ciurkiem z jego ust, rąk, brzucha, a najbardziej z głowy.
Podczołgałaś się szybko do niego. 

- Wu Yi Fan! - zapłakałaś. Chłopak otworzył lekko oczy i uśmiechnął się lekko do ciebie.
- _______...
- Zaraz wezwę lekarza! Nic ci nie będzie!
- Jest już za późno. Wiesz? To zabawne, że zakochałem się w śmiertelniczce - Kris dotknął dłonią twojego policzka. Podniósł się delikatnie i złożył czuły pocałunek na twoich ustach, po czym osunął się na ziemię. Dotknęłaś jego dłoni, a ona momentalnie zrobiła się zimna niczym lód.

- K-kris ... - potrząsnęłaś nim lekko. - Obudź się proszę! - wrzasnęłaś. 
To na nic. Twoje łzy lały się strumieniami, lądując na policzkach chłopaka. 
W pewnym momencie blondyn po prostu się rozpłynął. Złotawy pył uniósł się w powietrze i zniknął. 

On zginął, z twojego powodu, dla ciebie. 
Wiedziałaś, że już nigdy go nie zobaczysz. 

Twój anioł opuścił cię ... na zawsze.

 ---------------------------------------------------------------------------------
Jak już wspomniałam wyżej, scenariusz dla Moo DoRa ^^ 
Pewnie liczyłaś na happy end, ale przyznam szczerze, że
mnie one nieco znudziły, a wpadłam na taki pomysł, więc
postanowiłam go zrealizować. 
Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe ;; . 

Hanae. ♥