Był pogodny dzień. Wszyscy siedzieli w szkole na stołówce i wcinali
kulki ryżowe. Zapowiadało się spokojnie, jednak tak się nie stało.
Kiedy wszyscy w spokoju jedli, śmiali się i rozmawiali do stołówki z hukiem wbiła
"święta trójca" - Kim Him Chan , Moon Jong Up i ich "przywódca" Bang Yong Guk.
Trzech "gangsterów" szkolnych. Wszyscy się ich bali.
Dla własnego bezpieczeństwa trzeba było omijać ich szerokim łukiem.
Ty jednak byłaś odważną dziewczyną i nie bałaś się ich.
Chłopcy byli dzisiaj ubrani w jeansy, czerwone t-shirty i czarne skórzane kurtki,
a w uszach mieli kolczyki.
W sali ucichło. Nikt się nie odzywał.
Nagle lider "świętej trójcy" - Bang , podszedł do jednego ze szkolnych kujonów i złapał go za kołnierzyk idealnie wyprasowanej koszuli.
- My tu siadamy. Spadaj ! - powiedział do niego i splunął mu na twarz, po czym rzucił gdzieś w bok, a sam usiadł z kolegami przy stoliku.
Nie wytrzymałaś. Jak można tak traktować ludzi ?! Było wiele innych wolnych stolików,
a on wybrał właśnie ten zajęty ! Trzasnęłaś ręką o stół i wstałaś.
Przerażone oczy uczniów skierowały się w twoją stronę. Słyszałaś na sali szepty typu : "co ona robi ? " albo " zwariowała ?" , ale ciebie to nie ruszyło.
Podeszłaś stanowczym krokiem do "świętej trójcy".
- Czego ? - powiedział Jong Up.
- Jesteście bandą zarozumiałych świń ! - wydarłaś się na nich, a oni otworzyli oczy ze zdumienia.
- Co proszę ? - wyśmiał cię Bang.
- To co usłyszałeś. Znęcacie się nad młodszymi i słabszymi, zawsze dostajecie czego chcecie. Czy na prawdę jesteście tacy genialni ? Nie. Ja się was nie boję ani trochę. Myślicie, że przez torturowanie i zastraszanie innych to ludzie was lubią ? NIE. Nienawidzą was ! Boją się was ! - krzyczałaś. " Świętą trójcę " zatkało. W pewnym momencie Bang wstał i podszedł do kujona z wcześniej i rzucił nim na ciebie.
- Proszę bardzo ! Zabieraj go ! - wydarł się. - Chłopaki wychodzimy ! TERAZ ! - dorzucił, a Himchan z Yongupem wstali i wyszli za nim.
Tuż przy samych drzwiach Himchan odwrócił się i spojrzał na ciebie, po czym posłał ci kpiący uśmiech i wyszedł.
- Mianhae. Teraz będą cię torturować. - powiedział kujon.
- Nie martw się. Nic mi nie będzie. Gwenchana?
- N-ne. Komawo. - odrzekł i usiadł z powrotem do swojego stolika. Ty jednak nie miałaś już ochoty nic jeść. Udałaś się więc do swojej szafki.
Otworzyłaś ją i zaczęłaś szukać twojej książki. Po długim kopaniu w tym bajzlu zamknęłaś szafkę. I tutaj ZAWAŁ ! Tuż za twoją szafką stał Kim Himchan.
- Prosz, uderz mnie albo....hm....wsadź do szafki, czy coś w tym stylu. - powiedziałaś.
- Nic z tych rzeczy. - zaśmiał się.
- Wooow , a więc wymyśliliście coś oryginalnego? No dawaj.
- Aniyo. Nie o to chodzi. - jego słowa cię zdziwiły. Co mógł chcieć od ciebie.
- Nie ? Więc czego chcesz ?
- Mam 2 sprawy.
- Słucham.
- A więc pierwsza to......nie rób tego więcej.
- Niby czego ?
- Nie unoś się na nas i nie próbuj zadzierać z Bangiem. Kiedy cię dopadnie to nie będzie dla niego ważne czy wyleci ze szkoły czy nie.
- Jakoś się go nie boję, Nawet jeśli mówisz takie rzeczy. Nie rozkazuj mi co mam robić, a czego nie. - odparłaś zażenowana i poirytowana naraz.
- A druga sprawa to........hm.
- Ne?
- Może.......wyskoczymy gdzieś ? - widziałaś, że był speszony, widziałaś, że się rumieni, ale tych słów się nie spodziewałaś. Spojrzałaś na niego jak na ostatniego
idiotę.
- MWOH ?
- No, bo....tak sobie myślałem, że może pójdziemy razem coś zjeść....
- Ah .....rozumiem....to pułapka ne ? Przykro mi nie dam się nabrać na to. - wypaliłaś.
- Aniyo ! To nie pułapka. To....masz czas po szkole ? - zaczynał cię przekonywać, i to cię martwiło.
- Ehh......arasso. - westchnęłaś.
- Chincha ?
- Chincha.
- To........spotkamy się na tyle szkoły po lekcjach arasso ? - spytał z nutką nadziei w głosie.
- Ne. - usatysfakcjonowałaś go.
- Teraz muszę spadać. Na razie. - mówiąc to nałożył kaptur na głowę i pobiegł w dół schodami. O co mogło mu chodzić ? Kompletnie nie rozumiałaś jakie są jego intencje.
Reszta lekcji minęła ci bardzo szybko.
Wyszłaś ze szkoły i poszłaś na jej tył. Himchan był tam już i czekał na ciebie.
- Jesteś. Już się bałem. ufff....chodźmy. - powiedział i zaczął iść a ty za nim.
- Jednak nie idziemy jeść. - odezwał się nagle, a ty przystanęłaś momentalnie przerażona.
- Wiedziałam, że to pułapka.!
- Aniyo ! Idziemy do parku. - zaśmiał się i ruszył dalej, a ty za nim ....znowu.
Zaczynałaś wierzyć, że nie miał co do ciebie złych zamiarów.
Ciągnęłaś się za nim przez jakiś czas, ale w końcu dorównałaś jego krokom.
Po jakimś czasie dotarliście do parku i usiedliście na dużej górce.
Himchan położył się na trawie i patrzył w niebo. Zauważyłaś, że jest zamyślony. Położyłaś się obok niego, ale w bezpiecznej odległości.
- O czym tak myślisz ? - spytałaś w końcu.
- O wszystkim. ... W sensie o Bangu i Jongupie.
- I co ?
- Też uważam, że to nie jest fajne, ale oni poza szkołą są inni. Chcę się z nimi przyjaźnić, bo są na prawdę przyjacielscy, mili, pomocni, ale w szkole udają kogoś kim nie są. Tak jak ja.
- Wae ?
- Mollayo........chcieli chyba zaistnieć. Ja nie chciałem, ale sądziłem , że nie będą mnie już lubili i w ogóle. - tłumaczył. Jednak nie był złym człowiekiem i reszta też nie.
Nie rozumiałaś tego do końca.
- Gdyby się dowiedzieli, że się umówiłem z tobą..........o boże.
- Nie dowiedzą się. Nie martw się na zapas. - zaśmiałaś się.
- Ne........- uciął. Rozmawialiście tak jeszcze długo.
Byliście też na lodach i na długim spacerze. Polubiłaś Himchana, bardzo................nawet za bardzo. Aż tak, że zaczęliście się spotykać.
Byliście szczęśliwą parą., Wszystko układało się dobrze, póki Bang nie zobaczył was razem.
Yong Guk zesłościł się. On i Himchan mieli się bić.
Stali teraz na boisku gotowi do bitwy. Ty stałaś z boku i patrzałaś na to wszystko.
Nagle Himchan dostał od Banga w twarz i w brzuch. Przejechał twarzą po ziemi.
- Himchan ! - krzyknęłaś ze łzami w oczach.
- Nic mi nie jest. - zapewnił z uśmiechem.
- Na pewno ?
-Ne. - powiedział. Bang patrzał na to wszystko a potem na swoją rękę. Podszedł do was wolnym krokiem.
- Mianhae bracie. Mianhae. - przeprosił przytulając przyjaciela.
- Rozumiem cię. Nic takiego się nie stało. Zawsze reagowałeś agresją. Przyzwyczaiłem się.
- Jestem potworem.
- Nie jesteś. - wtrąciłaś się. - musisz po prostu nad sobą panować i myśleć co robisz. Wziąłeś do bójki swojego najlepszego przyjaciela, bo spotyka się z dziewczyną, której nienawidzisz. Czy to jest fer ?
- Ani. - potwierdził. - zanieśmy go do pielęgniarki.
- Jeszcze jedno......saranghae. - zwróciłaś się do Himchana i pocałowałaś go w czoło. Potem podholowaliście go z Bangiem do szkolnej pielęgniarki.
---------------------------------------------------------------------
To nie jest scenariusz na życzenie, ale
dedykuję go Midori ♥.
Hanae. ♥
Piękny ;3
OdpowiedzUsuń